niedziela, 3 sierpnia 2014

trochę o (nie)jedzeniu

      Na wstępie napiszę: chodzi o moje prywatne odczucia. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak na np. głodówkę zareaguje organizm konkretnej osoby. U mnie na razie samopoczucie jest świetne, chociaż w pierwszych dniach było dużo ciężej. Ale najgorszy etap minął i najwidoczniej z czasem się przestawiłam ;)

      Widzę, że większość z Was stosuje jakieś diety z liczeniem kcal. Mogłoby się wydawać, że to dużo łatwiejsze. Jednak jeśli chodzi o mnie...

      No właśnie. Próbowałam kilku diet. Zawsze kończyło się podjadaniem: a to nie miałam nic zdrowego do jedzenia, a to nie pilnowałam pór posiłków i robiłam się głodna, a to w kieszeni znalazłam 3zł a akurat przechodziłam obok sklepu i usłyszałam szaleńczy krzyk batonika z górnej półki "zjedz mnie!". W miarę jedzenia byłam coraz bardziej głodna. Jeden kawałek szarlotki? To czemu nie dwa? Ojej, coś bym zjadła... i tak dalej. Poza tym wiem, że organizmy niektórych nie reagują zbyt dobrze na 5 posiłków dziennie. Słyszałam, że nie powinno jeść się częściej niż co 4 godziny, żeby nie pobudzać na nowo całego układu trawiennego, bo to niezbyt zdrowe. Są osoby, dla których 3 posiłki dziennie w stałych porach są lepszym rozwiązaniem niż wspomnianych 5.

      Poza tym niektórzy na dietach 300-500kcal praktycznie nie chudną. Czemu? Bo długo są głodni, a kiedy w końcu coś zjedzą, organizm magazynuje przyjęty pokarm. Wiadomo, część kalorii zużywa, ale część odkłada w postaci tłuszczu. Znam dziewczynę, która jedząc 600kcal dziennie przez dwa tygodnie schudła kilogram, a potem przytyła dwa. Wiadomo, ważne jest również to, co się je. Trzeba wypróbować kilka opcji i dostosować jadłospis do własnych potrzeb - nie sugerować się innymi.

       Dla mnie głodówka jest najłatwiejsza, bo po dwóch dniach przestałam czuć głód, teraz tylko od czasu do czasu walczę z "ochotą na...". Ale odmawianie jedzenia innym czy samej sobie weszło mi w nawyk. Robię to automatycznie, nawet nie mam czasu się zastanowić, czy faktycznie chcę coś zjeść. Jedno jasne postanowienie pt. tylko herbata i woda, zero jedzenia, jest dla mnie łatwiejsze do zrealizowania. Kiedy miałabym trzymać się ilości kalorii... a to źle policzę, a tu coś zamienię, a tu zacznę wymyślać co i jak zjeść, wymyślać na temat jedzenia, kolejne potrawy wpadają mi do głowy, myślę o tym, czego nie mogę tknąć. Byłaby to dla mnie udręka. A głodówka? Żadnego problemu. Grunt, żeby bardzo powoli z niej wyjść. Ale tym się będę martwić później, za jakieś 7kg.

      Co do samego odżywania - chcę wam napisać kilka trików, jakie stosowałam, kiedy jeszcze jadłam i bałam się, czy nie przytyję od np. zbyt dużej porcji. Po pierwsze - do wszystkiego, do czego się dało, sypałam pieprz cayenne. Trawiłam to jedzenie dużo, dużo szybciej niż normalnie. Poza tym lubię ostre potrawy, więc dla mnie to idealna opcja. Jeśli nie miałam pieprzu cayenne, sypałam więcej zwykłego. Efekty były świetne.

      Kolejna rzecz - zawsze piłam przed posiłkiem. Żeby żołądek był bardziej zapełniony. Herbatę, wodę, cokolwiek. Wypiłam około 400-500ml napoju (ja zawsze dużo piję) i mniej jadłam. I wiadomo - jemy powoli, bardzo powoli. A propos picia - starajcie się unikać nie tyle soczków kupowanych w sklepie, ile napojów. Kupujesz taką nestea i wydaje się, że to nic kalorycznego - a to właśnie niezła pułapka.

      Należy pamiętać, żeby nakładać sobie od razu tyle, ile zjemy, i potem  nie dokładać. Więc ani za dużo, ani za mało. W momencie, kiedy zaczynamy sobie dokładać, przestajemy kontrolować ilość jedzenia. I jeszcze jedna ciekawostka: kolor granatowy zmniejsza apetyt. Jemy na granatowych (albo po prostu ciemnych), małych talerzach.

      I przypomniało mi się jeszcze coś - pamiętajmy o warzywach. Niektórzy mówią "jeśli masz ochotę na coś słodkiego, zjedz jabłko". Ale pamiętajmy o tym, że wszystkie owoce mają cukier. Zamiast jabłka czy brzoskwini lepiej jest złapać w dłoń kawałek selera naciowego czy marchwi ;)

      W sumie to tyle, nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Chciałam podpowiedzieć Wam, jakich trików używałam. Może przyda Wam się przy diecie, a może już po niej. Tylko pamiętajcie - organizm każdego człowieka działa zupełnie inaczej. Nie liczcie na takie same rezultaty u kilku różnych osób. I nie sugerujcie się moją głodówką - ja znoszę ją bardzo dobrze, ale jeśli Wy zaczniecie się głodzić i po kilku dniach nadal będziecie się słabo czuć - może lepiej odpuścić i spróbować czegoś innego, np. odżywiania się na samych soczkach i jogurtach.

      Mam nadzieję, że post Wam trochę pomoże. Trzymajcie się chudo, kochane x


4 komentarze:

  1. Niezłe triki :) Skorzystam jak wrócę z obozu na pewno :)
    Wgl, miałam otwartego Twojego bloga i swojego, weszłam na swojego i potem na twojego, żeby wyłączyć kartę i spostrzegłam, że jak wczoraj zmieniałam wygląd bloga to efekt przypomina twój blog. Jednak nie zrobiłam tego specjalnie, gdybyś chciała mnie posądzić o papugowanie ;) Buziaczki dla ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się przydadzą.
      Hahahaha widocznie się podświadomie zasugerowałaś :D Ale Twój blog wygląda bardzo dobrze, to jest najważniejsze ;)
      Trzymaj się chudo, kochana <3

      Usuń
  2. ta notka mi pomogła, dziękuje, masz rację :*

    http://50-dni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń