środa, 20 sierpnia 2014

okres za pasem

       Ogólnie mam dziwne dni, bo zbliża mi się okres. Miałam go 25 dni temu, czyli teoretycznie powinnam go dostać wczoraj/dziś/jutro. A mój stan przed okresem to "nienawidzę świata o jezu kocham wszystkich jest tak fajnie to ja może posprzątam przestań mnie wkurwiać dobra chce mi się płakać bo moje życie jest beznadziejne i pozwólcie mi umrzeć ała moja macica nogi mi drętwieją dajcie mi spokój spać". Przewiduję jedną z trzech opcji: albo okresu nie dostanę w ogóle (wtedy nie wiem kiedy przejdzie mi taki stan), albo spóźni mi się tydzień czy dwa (co oznacza, że cały czas będę się tak fatalnie zachowywać i czuć), albo dostanę jakoś jutro, ale nie będzie obfity. Liczę na tę trzecią opcję, bo wtedy to już z górki.

        Moja przyjaciółka dowiedziała się o głodówce, pogadałyśmy otwarcie. Ona też ma różne takie fazy, też ubóstwia chudość, też się ogranicza z jedzeniem - ale u niej wszystko przebiega jeszcze w ramach zdrowego rozsądku. Bardzo chciała mnie ochrzanić, ale niezbyt może, bo sama nie zachowuje się w tym temacie do końca normalnie. Powiedziałam jej nawet o blogu, ale stwierdziła, że nie chce go oglądać, bo to jest dla niej za mocne, że gdyby była dorosła, to coś by ze mną zrobiła i że przeraża ją moja choroba. I że ma nadzieję, że mi przejdzie jak już osiągnę cel.

        Pewnie mi przejdzie. Tylko pytanie brzmi: czy cel mi się nie zmieni? Czy 50kg mi wystarczy? Czy będę dążyć do 45?

        Dobra, czas pokaże. Dopóki mam cycki i w dalszym ciągu zakładam staniki w rozmiarze C, to nie jest chyba tak źle, prawda? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz