niedziela, 10 sierpnia 2014

o tym, jak (świetnie) się czuję

       Trochę sobie odpuściłam przez imprezę, nie wiem, jak odbije się to na mojej wadze i na przebiegu chudnięcia, ale trudno. Teraz już nic z tym nie zrobię. I myślę, że gdybym miała przeżyć tę imprezę jeszcze raz, to niewiele bym zmieniła - czasami można zaszaleć i odpocząć ;)

      W przyszłym tygodniu znowu jestem w pracy, więc łatwiej mi będzie nie jeść, bo mama nie będzie mogła tego kontrolować. Od poniedziałku do piątku pozwalam sobie tylko na wodę i gorzką herbatę, tradycyjnie. I jedną kawę z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru, taką awaryjną, gdybym któregoś dnia była wyjątkowa zmęczona i nie potrafiła się ogarnąć do roboty. Zakładam, że będzie to jakoś w środę/czwartek. W następny weekend poza wodą i gorzką herbatą dopuszczam jeden kubek mleka na każdy dzień.

       Co do efektów głodówki: przywykłam do głodu. Niejedzenie jest już dla mnie naturalne. Śmiesznie się czułam, szczerze mówiąc, jedząc te dwie kajzerki po imprezie. I zęby mnie bolały, nie wiem, czy od tego, że dawno ich nie używałam, czy są osłabione głodówką czy co. Schudłam ze 3-4kg, ale serio spadło mi dużo tłuszczu. Szorty, które w maju były na styk, teraz mi spadają z tyłka. Spodnie kupione w czerwcu jako ciut za ciasne... za chwilę naprawdę nie będę mogła ich założyć :D Na początku wakacji dorwałam czarne rurki w rozmiarze 36, czyli takim, jakiego nigdy nie nosiłam, i wcisnęłam się, ledwo, ale wcisnęłam, bardzo z siebie dumna. Teraz kiedy je zakładam, są odrobinkę luźne! 

       I słyszę komplementy. Mama powiedziała, że jestem chuda (tak, mamo, to przez tę intensywną pracę, aha), ale żebym się pilnowała, bo jak więcej schudnę, to już będzie przegięcie (tak bardzo dążę do tego przegięcia). Teraz przyjaciółka, ta, która ma hopla na punkcie wyglądu i grubości mówi, że bardzo schudłam. Przyznałam się niektórym, że ważę te 56kg (z nieznośną końcówką po przecinku). Oczywiście pytają jak to możliwe, że zeszczuplałam, ale wprost nie przyznaję się do głodówki. Mówię, że mniej jem, bo pracuję przy jedzeniu i wącham to wszystko i nie mam już apetytu. I że dużo roboty, po kilka godzin dziennie, to jednak robi swoje.

       Jednak nie jestem taka sprytna - w ostatnich dwóch dniach przyznałam się dwóm osobom do głodówki. Jednym jest chłopak, któremu się podobam i z którym ostatnio się widziałam. Zaczął mnie wypytywać na czym polega moja dieta i w końcu mu powiedziałam. Trochę mnie ochrzanił, ale nie bardzo, bo wie, że to moja sprawa i nie przestanę. Drugi znajomy dowiedział się na imprezie, jak zaczęliśmy szczerze gadać, trochę podpici. To chłopak mojej przyjaciółki, ale ubłagałam go, żeby jej nie mówił, ogólnie, żeby nikomu nie powiedział. A poza tym usłyszałam od niego, że on tego nie rozumie i że wg niego wyglądam bardzo dobrze i nie jestem za gruba, wręcz szczupła, no i nie powinnam już chudnąć. Moja inna przyjaciółka chyba się zorientowała, jak nad ranem na balkonie paliłyśmy: popatrzyła na mnie, powiedziała "patrzcie, jaka ona jest blada". Ja z natury jestem blada i wszyscy zaczęli to potwierdzać, a ona do mnie "zacznij jeść. mówię serio, zacznij jeść". Ale większego ochrzanu nie zebrałam i na razie się nie zanosi, więc spoko.

       Najważniejsze jest to, że czuję się chudsza. Lżejsza. Czuję się dużo lepiej. Zostało mi już tak niewiele, że tym razem nie ma taryfy ulgowej. Trzeci raz podchodzę do głodówki i do trzech razy sztuka - osiągnę perfekcję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz