sobota, 2 sierpnia 2014

pierwszy dzień w pracy

       Hej, byłam dziś pierwszy dzień w pracy. Pięć godzin, zamiast dziewięciu, bo to takie wprowadzenie dopiero, uczę się wszystkiego. Jest gorąco, to na pewno. Muszę kontrolować mnóstwo rzeczy na raz kiedy mam więcej niż dwóch klientów jednocześnie. Upał daje się we znaki, szczególnie, kiedy pilnuję mięs na grillu. Mam tylko problem z wydawaniem reszty i trochę się stresuję, kiedy jest wiele osób do obsłużenia. Ale to kwestia wprawy, mam całe dwa tygodnie, żeby się wyspecjalizować ;)
       Jestem z siebie dumna, bo cały czas odmawiam sobie jedzenia, i w pracy, kiedy mi proponują (np. pierogów), i Mca, kiedy przechodzą obok niego i mój wewnętrzny grubas krzyczy "kup szejka! kup! truskawkowego! to tylko 350kcal!", i kiedy siedziałam dziś na urodzinach u brata przy grillu i wszyscy proponowali mi a to kiełbaskę, a to karkówkę, a to piwo (tak, tego też nie mogę :c), a to najlepszej sałatki na świecie... Ale wiem, że warto. Co prawda byłam tam najmłodsza, ale z dumą muszę stwierdzić, że również najchudsza. I siostra, kiedy tylko mnie zobaczyła, powiedziała, że sporo schudłam (a widziałyśmy się z półtora tygodnia temu!) i że między nogami robi mi się fajna przerwa :D Warto, ah warto. No i robię się coraz lepsza w kłamaniu. Niedługo będziecie mogły przyznać mi złoty medal.

       Poza tym troszkę odczuwam zmęczenie. Ale szczerze? Pracując w upale i zapieprzając, czuję się lepiej niż nic nie robiąc. Chyba potrzebowałam trochę pracy, obowiązków... takie nowe wyzwanie. Czuję się świetnie. Podsumowanie dnia siódmego wrzucę pewnie po północy, jak już się będę kładła spać, bo jeszcze będę coś piła.

       Co do samego bloga... będę mieć teraz naprawdę mało czasu na jego prowadzenie, ale postaram się codziennie wstawiać podsumowanie ile zjadłam (a raczej wypiłam) i pisać jakiś krótki post. Jeśli znajdę dłuższą chwilę, to stworzę oddzielną zakładkę z poradami dla wszystkich chcących schudnąć, moje własne obserwacje, coś na temat ćwiczeń ewentualnie. Ale na to muszę mieć trochę wolnego, żeby posty były sensowne i naprawdę przydatne. Na razie blog będzie więc czymś w rodzaju dziennika ;)

       A co tam u Was, moje kochane?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz