czwartek, 31 lipca 2014

samopoczucie

       Chcę napisać post na dość znaczący temat, a mianowicie jak mój organizm znosi głodówkę. 

       Pierwszego dnia fizycznie było okej, męczyłam się tylko psychicznie. Do tej pory jedzenie było pewnego rodzaju podstawą mojego dnia, a teraz nagle ta podstawa została wykruszona. Dopiero drugiego dnia zaczęłam czuć ogromny głód, który trudno było uciszyć za pomocą wody i herbaty. Ale cały czas gorszym problemem były stare nawyki z rodzaju tych "oglądam film? idę po coś do jedzenia", "nudzi mi się? skoczę po kawałek ciasta", "zjadłabym hot-doga, więc zrobię sobie kilka małych".

       Trzeciego dnia okazało się, że chęć jedzenia mija. Mam wrażenie, że żołądek po prostu obkurczył mi się do tego stopnia, że już tak nie czuję głodu. A jak wypiję szklankę czy dwie wody? Żyć, nie umierać!

       Gorzej z fizycznym aspektem. Wyraźnie czuję, że jestem zmęczona. Kiedy wychodzę z domu, np. do biblioteki (ok. 2 km w jedną stronę), 2 minuty chodzenia odczuwam jak 20 minut ostrego treningu. Zakładam, że dzieje się tak głównie przez upał, w końcu wielu moich normalnie odżywiających się znajomych skarży się na podobne odczucia. Ponadto kiedy jestem na takich dłuższych spacerach i na chwilę staję (przy przejściu dla pieszych), to czuję w łydkach coś na kształt skurczu. Chyba to znak, że spalam mięśnie. Ale ponoć najpierw mięśnie, a potem tłuszcz i mięśnie, więc nie mam z tym problemu. 

       Ciężko mi jest się ruszać. Kiedy wstaję, siadam, schylam się, kucam, czuję się dużo słabiej. Jednak jestem w stanie to znieść. Coś za coś. I zdecydowanie więcej śpię. Wcześniej wystarczało mi 8 godzin jednej nocy, teraz często śpię te 8 godzin, potem w dzień zasypiam podczas czytania książki na kolejne 2 i wieczorem znowu na 2 czy 3. Z drugiej strony z niczym mi się nie spieszy, mam wakacje, mogę trochę więcej spać. W końcu trochę wypocznę ;)

       Ah, i czasami jak wstaję, to robi mi się ciemno przed oczami. Wcześniej też miałam coś takiego, ale nie tak często. Teraz po kilka razy dziennie.

       I właśnie tu dochodzi kwestia jedzenia. Kiedy powinnam coś przekąsić, żeby się nie wykończyć? Zdecydowałam, że zjem jabłko albo mały jogurt owocowy, ale nie mam pojęcia, kiedy powinnam to zrobić. Po tygodniu? Może dwóch? Zbadam swoje samopoczucie w przyszłą niedzielę i zobaczy się. Na razie jakoś się trzymam.


4 komentarze:

  1. Tylko nie przesadź, proszę z tą głodówką, dobrze?
    Co dadzą Ci te dni, jeśli zasłabniesz, wszyscy zorientuję się, co się dzieje i każą jeść? :(
    Uwierz - to najgorsze, co może się przytrafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jeszcze się uczę jak reaguje mój organizm, ale potem rozpiszę sobie dokładnie co ile mogę zjeść i jakie produkty, żeby jak najdłużej utrzymać proces chudnięcia c: Kiedyś musi się udać.

      Usuń
  2. Jejku, motywujesz... Choć to czysta anoreksja. To już nie jest pro ana, tylko anoreksja. Jednak postępujesz tak jak ja bym chciała, jak zawsze chciałam. Chciałam nie jeść, być tak silna, żeby nie jeść... A może dzięki tobie mi się uda? Może znowu spróbuję? Może spróbuję wytrzymać do poniedziałku bez jedzenia... Postaram się. Trzymaj kciuki i dziękuję, że znalazłaś mojego bloga i zostawiłaś link do swojego ;* Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za to, że zajrzałaś, i za ten komentarz. Nawet nie wiesz, jak mnie to podbudowało :D Jeśli w ogóle bez jedzenia jest Ci ciężko, może spróbuj na razie ograniczyć się do picia herbaty, kawy, jogurtów, kefirów etc. To zapewni Ci naprawdę mało kcal, a na pewno będzie łatwiejsze od całkowitej głodówki. U mnie to by była czysta anoreksja, gdybym potrafiła wytrwać na samej wodzie hahaha.
      Trzymam kciuki za Twoje postępy i silną wolę x

      Usuń