Ojejcia, to już dziesięć dni? Szybko leci. Dzisiaj wrzucam tylko bilans, bo nie mam siły na nic innego. Praca wykańcza mnie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Mam wrażenie, że dochodzi 3 w nocy.
Zawartość żołądka:
- woda gazowana (ok. 2l)
- czerwona herbata
Małe odstępstwa od normy:
- kawa z 20g śmietanki i dwiema łyżeczkami cukru (przepraszam)
- łyk jakiejś super duper kawy z Mca (przyjaciółka mnie poczęstowała, kawa zajebista, nie mogłam nie spróbować)
Odmówiłam:
- śniadania (kanapki z pasztetem)
- frytek
- obiadu w pracy
- borówek
- kebaba w domu (i odmówię go też jutro, mama specjalnie robiła placki na kebaba i sos i wszystko, żeby mi zrobić przyjemność, cholernie źle się czuję odmawiając)
Jutro przypada mój dzień ważenia. Trzymajcie kciuki za 56kg. Jeśli nie zeszłam poniżej 57kg to chyba się załamię. A nawet na pewno.
Rano postaram się wrzucić post o ćwiczeniach, które sobie powoli rozplanowuję. Buziaki x
wow, dziewczyno, ale ty masz silną wolę!
OdpowiedzUsuńtrzymam mocno kciuki za ważenie :)
Ściskam <3
Kwestia przyzwyczajenia. Poza tym to trzecie podejście do głodówki w ciągu ostatniego roku ;)
UsuńBuziaki, kochana x
Hahahahaha, herbata ma kalorie ;) Mało, ale ma. Czuję się świetnie, pewnie napiszę o tym niedługo jakiegoś posta. Znaczy praca mnie męczy bardzo fizycznie i psychicznie, ale myślę, że głodówka niewiele zmienia w tym przypadku. A z tym oczyszczeniem to racja :D
OdpowiedzUsuń