czwartek, 28 sierpnia 2014

dzień trzydziesty drugi i trzydziesty trzeci

       Bardzo mam dobry nastrój. Tak dla odmiany. Ogólnie podsumowanie będzie rozwinięte, bo byłam na imprezie. Dla ułatwienia, zrobię dzisiaj bilans dwudniowy, bo nie chce mi się pisać oddzielnie czego odmawiałam przed północą, a czego po. Jeśli będę miała wieczorkiem chwilę to uzupełnię listę.

       Zawartość żołądka:
- coca cola
- fanta
- mountain diew
- somersby
- łyk perły i żywca
- oranżada biała
- kieliszek wódki
- jakieś soczki, które wpadły mi w ręce
- słaba kawa z mlekiem
- herbatka z cytryną i cukrem
- mleko sojowe czekoladowe (pewnie ok. 2 szklanek)
- duża kawa mrożona (w domku)

       Odmówiłam:
- śniadania rano
- piersi z kurczaka w panierce na obiad z jakąś sałatką
- kiełbasek i karkówki z grilla
- grillowanych ziemniaków i pieczywa
- pianek (tych z ogniska również)
- wszelkich chipsów
- ciastek
- słonych paluszków
- pancake'ów (które sama smażyłam hahaha) z nutellą/dżemem/piankami/miodem
- kanapek z szynką i serem
- popcornu
- rurek z kremem czekoladowym
- sałatki greckiej
- i znowu śniadania w domu

       Coś tam by się pewnie jeszcze znalazło, ale notuję tylko to, o czym dokładnie pamiętam, że mnie kusiło.

       Wszyscy znajomi widzą, że się głodzę i widzą, jak schudłam, ale nikt nie robi mi wyrzutów. Jedna z przyjaciółek powiedziała, że będzie mnie wspierać aż do moich 49 kg, bo wie, że załamię się, jeśli nie osiągnę celu, ale potem sama mnie przypilnuje, żebym powoli wracała do jedzenia i nie wpadła w prawdziwą anoreksję. Widzę, jak wszyscy się o mnie martwią. Widzę też, że jestem naprawdę mega szczupła. I widzę, że mój tyłek jest w fatalnej kondycji, muszę znów wprowadzić przysiady rano i wieczorem, dopóki nie rozpiszę bogatszego w ćwiczenia treningu (ten wprowadzę od września zapewne).

       Btw to było cudowne, jak pokazałam niektórym swoje chude zdjęcia, a oni byli w szoku. I jak chłopaki mnie podnosili i mówili, że jestem bardzo lekka i chuda i w ogóle. Jestem już bardzo blisko celu. Nie mogę się doczekać, jak osiągnę go, utrwalę wagę, zacznę ćwiczyć i jeść normalnie i zamknę bloga. Odetnę się od Any. Bo ona mnie mimo wszystko wykańcza.

       A tak w ogóle to waga pokazała dzisiaj (po tych wszystkich ilościach gazowanych i słodkich napojów) 52,5kg :')


2 komentarze:

  1. Jestem taka dumna z ciebie! Kochana życzę ci szybkiej utraty wagi i powrotu do zdrowia bez jojo ;* Trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń