sobota, 2 sierpnia 2014

dzień siódmy

       Już jutro będę mogła wskoczyć na wagę! To super uczucie, trochę się boję, ale z drugiej strony kilka osób powiedziało mi ostatnio, że schudłam, no i czuję się chudsza. Mam wrażenie, że trochę wyszczuplały mi uda, czyli coś, na czym zależy mi najbardziej :D Planowo mogę jutro wypić mrożoną kawę, ale chyba zostawię sobie tę przyjemność na poniedziałek rano, przed pracą, żeby się przy okazji postawić na nogi.

       Zawartość żołądka:
- ponad 3l wody gazowanej
- słaby tetley earl grey bez cukru

       Małe odstępstwa od normy:
- szklanka soku malinowego (nawet nie chcę sprawdzać ile to ma kcal)
- szklanka mleka
- jeden powerade
- mocny lipton z cytryną i 2,5 łyżeczkami cukru (w pracy na szybko tak wyszło, ale nie miałam czasu pilnować, żeby herbata wyszła mi słaba, a mocnej nie dałabym rady wypić)

       Odmówiłam:
- sobie samej szejka w Mcu
- biszkoptów
- herbatników
- chrupek kukurydzianych
- pierogów z mięsem
- śniadania (kanapki) i obiadu (tego w pracy, no i kotletów z kurczaka w domu)
- chipsów
- kiełbasy i kurczaka z grilla
- piwa (proponowali mi z 15 razy na urodzinach brata)

      Trochę sobie dzisiaj odpuściłam z tym słodzeniem i z tym sokiem malinowym, i wiem, że usprawiedliwianie samej siebie jest podstawowym błędem, ale w pracy zużyłam naprawdę sporo energii. A poza tym kiedy porównam moje odstępstwa od "diety" z tym, czego sobie dziś odmawiałam, to i tak jestem z siebie dumna ;)


4 komentarze:

  1. Zajebiście skarbie! Buziaki dla ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. I masz prawo być z siebie dumna! Aż sama jestem ciekawa, co pokaże Ci waga, naprawdę. Liczę, że liczby wywołają uśmiech na Twojej pracy, bo na to zasługujesz - jesteś naprawdę silna xx

    OdpowiedzUsuń